wtorek, 25 kwietnia 2017

'Sulfira i samokontrola'


-Jak ja tu właściwie trafiłam?- Dzyń dzwoneczka i odgłos zamykanych drzwi wyprowadziły Payę z jakichś bliżej nieokreślonych rozmyślań. Stała w sklepie, którego wcześniej nie widziała. Dookoła piętrzyły się dziwne przedmioty.
-Ależ jak najbardziej właściwie. Niewłaściwe byłoby twierdzić inaczej.
-No tak, ale znaczy się jak?
-Najzwyczajniej nogi są odpowiedzialne. Jak nogi poniosą to nieraz nawet nadzwyczajnie. Pamiętam jak raz, podczas międzyplanetarnego sabatu nogi jednej czarownicy popędziły gdzieś hen, hen daleko. Cała reszta została, ale nogi przepadły i wróciły dopiero po jakiś czasie...bardzo zmęczone. To dopiero było! Podobna sytuacja przytrafiła się raz lub może dwa razy zupełnie nie pamiętam komu.-Sprzedawczyni podniosła oczy znad zielnej mieszanki i zmierzyła Payę od stóp do głów, po czym wróciła do ucierania nasion.
"Jaka miła czarownica i do tego przedsiębiorcza. Skoro już tu zaszłam, to szkoda by było się nie rozejrzeć" pomyślała Paya i przy zgrzytach moździerza zaczęła studiować zawartość półek.
"Ooo, ropuchy! Jakie słodziutkie!"Niewielkowymiarowianka przez kilka minut zaglądała do szklanych okrągłych terrariów, a kiedy kolorowe płazy jej się opatrzyły, dojrzała zapieczętowany słój z czymś dużym w środku.
Uniosła go do góry, pod światło i prawie upuściła, gdy zorientowała się, że w mętnej cieczy leżakuje mózg. "Fuj!"
Szybko odstawiła słój z organem i doszłą do siebie, przeglądając buteleczki z miksturami.

"Oo, ta jest ciekawa! Eliksir miłosny...cóż gdybym była niej popularna, to chętnie bym sobie sprawiła taki prezent. Oo, a to co?...odżywka do włosów...hmm, nie ma rozpiski ze składem, a więc nie kupuję. A tam z tyłu? Ziółka na uspokojenie? A może to jest na sen? Trudno się zorientować..."
Paya odeszła od kolorowych butelek i wtedy jej uwagę przykuł miękki szal kwiatowy. Jakże był piękny! Wisiał sobie elegancko pośród kolekcji strych talerzy, ale kiedy Paya okręciła go wokół szyi, okazał się mało wygodny.

"Zupełnie jakby czekał na kogoś innego"-Paya odwiesiła szal na miejsce i zauważyła parę cudnych
bucików. Zapiszczała z zachwytu,kiedy dotknęła drewnianych obcasów. Przeciągnęła palcem po umarszczonych z przodu czerwonych wstążkach i  pobiegła do kasy.

-Poproszę te buciki. Są takie piękne! Nie mogę się na nie napatrzeć!
-To bardzo szczególna para. Zapakować?
-Nie, nie trzeba. Jestem za to bardzo ciekawa, jak to możliwe, że wcześniej nie trafiłam do tego sklepu? Czy od dawna pani tu jest?
-Mam na imię Sulfira i przez długi czas podróżowałam dookoła galaktyki.
-Na miotle?
-Nie, zorganizowana wycieczka. Śniadania na najróżniejszych planetach Relaxium, tańce przy dwóch księżycach, budowanie bałwana na Mroziku, wizyta w SPA na Galaksji, grillowanie nad kraterami księżyca Maghron. Bardzo ciekawe miejsca. Ostatnia na liście była Zienia i postanowiłam zostać, otworzyć sklep z różnościami.- Włosy czarownicy tańczyły od gumki fioletowego czepka z koroną w dół, a jej oczy błyszczały wesoło na wspomnienie międzyplanetarnych przygód.
-Chciałabym się wybrać na taką wycieczkę, ale jakoś nigdy się nie złożyło. Czyli nie jesteś stąd?
-Stąd? Nie, ale czuję, że należę właśnie tutaj.- Z moździerza wysypały się złote iskierki i jedna po drugiej zaczęły strzelać w powietrzu niczym miniaturowe fajerwerki.
-Jakie to piękne!-Paya zaklaskała.-Co to będzie?!
-Maść na odciski.-Sulfira ugasiła entuzjastyczną ciekawość Pai niewielkim uśmieszkiem. Wydawać by się mogło, że nie miała ochoty rozmawiać na temat produktu, ale trudno się dziwić. W końcu maść na odciski to mało wdzięczny temat do dyskusji. Dolała do moździerza dziwnie pachnącego olejku  z niebieskiej glinianej buteleczki bez etykiety i ucierała ze zdwojonym zapałem.
-Życzę ci powodzenia i jeśli spotkam jakieś czarownice, to przyślę je do ciebie...i również jeśli spotkam kogoś z odciskami...cóż, uciekam do domu, bo chyba zbiera się na deszcz.- Paya zapłaciła za buty i wyszła na świeże powietrze.
Postanowiła nie zwlekać z testowaniem nowego obuwia i czym prędzej zrzuciła stare balerinki. Buty na obcasach leżały wyśmienicie!



Do tego stopnia były wygodne, że nogi same rwały się do tańca. Paya zaczęła wywijać w rytm niesłyszalnych jakichś melodii.

Najpierw było powoli, a później wręcz dziko. Pai brakowało tchu, ale nie mogła przestać podrygiwać.

Kręciło jej się w głowie i zbierało na mdłości. Zza szyby przyglądała jej się Sulfira. "Ach, mogłam spytać, na czym polega osobliwość tych butów, ale myślałam że są po prostu nadzwyczajnie piękne..."

Nagle buty poprowadziły Payę kroczkami na tyle drobnymi, że udało jej się w miarę spokojnie stanąć przed wystawą. Sulfira jednak nie była już zajęta obserwowaniem i krzątała się wewnątrz.




Paya wzięła bardzo głęboki oddech i ostatkiem determinacji dotarła do drzwi. Popchnęła kryształową klamkę i zawołała do sprzedawczyni.
-Jak ja mam je uspokoić?! Pomocy! Nie mam już siły na wygibasy! Te buty są za bardzo rozbestwione!
-Moja droga, tak jak powiedziałam, to bardzo szczególna para. Dzięki nim wyćwiczysz sobie nie tylko łydki, ale także silną wolę.
-Silną wolę?! Silną wolę?? Z łydek jestem bardzo zadowolona i nie chcę już tańczyć. Niedobrze mi!
-Jeśli za cel postawisz sobie nie tańczyć i uwierzysz, że stoisz w miejscu, to buty będą cię słuchać. Musisz być zdeterminowana, przekonana i stanowcza, ale jednak łagodna. W dwóch słowach, złoty środek. Musisz znaleźć idealną równowagę, aby z łatwością osiągnąć upragniony cel i...- Sulfirze nie udało się dokończyć zdania, ponieważ Paya podskoczyła gwałtownie i  pomknęła gdzieś. Wystarczyła chwila dekoncentracji, aby buty odzyskały pełną kontrolę. Hop, hop , hop!

 Zrobił się straszny przeciąg. Czarownica zamknęła drzwi. Opierając się o drewnianą futrynę, figlarnie uniosła brwi i kąciki ust.
"Czuję, że już niedługo ktoś zajrzy do mnie po maść na odciski"...

Paya bez wątpienia miała dobrą motywację do lekcji samokontroli. Być może szal rzeczywiście nie był jej pisany, a taneczne buty miały jej pomóc w budowaniu świetlanej przyszłości?
O ile łatwiej szłoby jej się przez życie, gdyby potrafiła się skupić w szkole! Jeśli tylko dałaby radę usiedzieć spokojnie nad pracami domowymi, to z całą pewnością  miałaby lepsze wyniki w nauce. Czyż to nie ekscytująca wizja?...Cóż, być może dla Pai nie tak ekscytująca jak zakupy, ale w obecnych okolicznościach wybór wydaje się przesądzony.

Nadszedł czas na zgłębianie własnych możliwości...przynajmniej do chwili, aż uda się ściągnąć te przeklęte buty!

KONIEC

czwartek, 6 kwietnia 2017

'Smaczne Chwile'

Minka wybrała się na spacer do Wietrznej Doliny. Po kilku minutach marszu przez wirujący piasek odwróciła się na pięcie i już miała wracać na statek, gdy nagle kątem podrażnionego oka zauważyła niewielki budynek z trawiastym patio. Być może nie na darmo zrujnowała sobie fryzurę? Być może tajemnicza budowla miała do zaoferowania coś ciekawego? Minka podbiegła do wysokich kwiatów, które nietknięte wiatrem spokojnie patrzyły w słońce. Aura wokół budynku była niesamowicie przyjemna. Wewnątrz natomiast kryły się pyszne słodkości. Wielka szafa chłodząca pełna była ciast. Na czerwonej ścianie wisiała półka również po brzegi wypełniona łakociami. Obok półki stał barek z maszyną do kawy.
-Witaj w kawiarni 'Smaczne Chwile'. Jestem Delicja. Zapraszam na kubek kawy i słodką przekąskę.- Kelnerka zauważyła Minkę i uniosła cienkie brązowe brwi tak wysoko, że aż schowały się pod blond grzywką. Włosy Delicji były dwukolorowe i skojarzyły się Mince z czekoladą i bitą śmietaną. Jej niebieska sukienka i biały fartuszek wyglądały niezwykle profesjonalnie. Katalka postanowiła skorzystać z zaproszenia, zwłaszcza że od wiatru zgłodniała.

-Jak to możliwe, że nie zauważyłam tej kawiarenki wcześniej? Przechodziłam tędy z dziesięć minut temu?
-Ach, Słodkie Chwile pojawiają się w tej okolicy co jakiś czas, a więc można powiedzieć, że trafiłaś w samą porę, aby napić się świeżutkiej kawy.- Delicja ustawiła na stoliku ręcznie malowany kubeczek i wypełniła go aromatyczną cieczą.

-Rozumiem i jeszcze jakiś czas temu byłabym bardzo zdziwiona, ale ostatnio w życiu przytrafia mi się wiele niecodziennych sytuacji...znaczy są one właściwie codziennością, ale...cóż, trudno to wyjaśnić.- Minka siorpnęła i zamruczała z rozkoszy. Dawno nie piła tak pysznej kawy!
-Zmiany nie zawsze są łatwe, ale czasem bywają korzystne.- odparła Delicja, odstawiając imbryk. Gdy znów odwróciła się do Minki, na jej twarzy widniał dobrotliwy uśmiech.
-To prawda, moje życie weszło ostatnio na nowy poziom. Poznałam wielu ciekawych ludzi i nawet hologram i w ogóle różne stworzenia i mam nawet pracę.- Zaraz po odhibernowaniu, Minka była zadowolona, później było jej trochę smutno, że życie jakie znała odeszło, a teraz uświadomiła sobie, że nowe życie jest dla niej naprawdę łaskawe. No proszę, wystarczył kubek kawy w pojawiającej się przypadkowo kawiarni!

-Może skosztujesz ciasta? Nic tak nie poprawia humoru, jak porządna dawka cukru.
Minka zdecydowała się na truskawkową tartę. Nie poprzestała na jednym kawałku, o nie. Tarta była tak pyszna, że Minka pochłonęła całą blaszkę.

Uregulowawszy rachunek, wróciła do domu z bólem brzucha, ale wielce zadowolona. Pierwszą od kilku tysięcy lat niestrawność mogła przecierpieć we własnej kajucie na najprawdziwszym statku kosmicznym.

KONIEC

sobota, 1 kwietnia 2017

'Chochlik'

Paya siedziała sobie na beli z jedwabną nitką przed supermarketem królików i przeglądała notatki na lekcję robotyki. Jakże one były długie i nudne! Wzrok Pai ześlizgnął się z zapisanych kartek i popędził w kierunku błękitnego nieba, po którym dryfowały błogo bielusieńkie obłoczki.
"Ach, gdybym tak mogła być chmurką..."- Paya rozmarzyła się i zarzuciła długimi blond włosami.
Nagle zza rogu wyłoniła się przedziwna istota. Właściwie najpierw pojawiły się całkiem zwyczajne koniuszki palców, a dopiero później  włochata głowa o jednym oku i długim pysku. Po bokach głowy wyrastały ruchliwe uszy. Jedno z nich było zakolczykowane podwójnie okrągłymi miedzianymi kolczykami. Więcej biżuterii znajdowało się na nóżce stworzenia. Po łydce pięła się zakręcona bransoleta, a wokół kostki dyndała kolejna. Niewielkie ciałko odziewał zdobny zielony kubrak i para bufiastych spodni.
Stworzenie stało przez chwilę obok wciąż zamyślonej Pai, a w końcu z łobuzerskim uśmieszkiem przeskoczyło tuż przed nią i zaczęło wywijać i brzęczeć bransoletkami. W końcu ledwo zipiąc, stworzenie przestało podskakiwać i w niemocy rozłożyło ręce. Chmury nie tylko pokrzyżowały Pai naukę, ale również i zniweczyły wysiłki stworzenia.
Całe te tańce jednak pobudziły wielki apetyt małego żołądka. Nozdrza niuchały i niuchały i poprowadziły włochatą głowę wprost do skórzanej torby, która leżała na ziemi obok stóp Pai. Głowa przeciągnęła resztę ciała i malutkie rączki zaczęły gorączkowo grzebać w torbie.
Natrafiły szybko na drugie śniadanie, które Paya przygotowała sobie do robo szkoły. Wprawnie wykradły je, pozostawiając jedynie papierek.
Kanapka Pai zniknęła w brzuszku stworzenia. Niebo stało się całkiem bezchmurne i Paya popędziła na zajęcia. Zaginięcie kanapki wyszło na jaw dopiero podczas przerwy między lekcjami.
"Jak to? Czyżbym zapomniała wziąć z domu? Ale przecież papierek jest... hmmm...chochliki jakieś, czy co?"-Paya obeszła się smakiem. Być może warto się było nie rozkojarzyć nie tylko ze względu na robotykę?

KONIEC